wtorek, 10 lutego 2015

Smaki z dzieciństwa - jakie pamiętacie ?

Witajcie Kochani !

   Ostatnio przyszło mi do głowy, że fajnie powspominać sytuacje związane z  dzieciństwem.
Ten czas dla każdego z nas był wyjątkowy, beztroski z małymi dziecięcymi problemami. Każdy z Was chciałby powrócić do czasów dzieciństwa, kiedy jedynym problemem było to, że Kasia czy Asia ma taką sukienkę a ja nie mam, albo że już trzeba przyjść do domu na kolację czy kąpiel. Tak wiem... każdy by chciał móc znów poczuć się dzieckiem, chociaż na chwilę. Dlatego istnieją wspomnienia, które w tym wpisie przypomnę każdemu z Was razem i z osobna, by każdy mógł choć trochę zatopić się w tym błogim stanie.
A tak serio to szkoda, że nie wymyślono takiej maszyny, która przenosiłaby nas do czasu dzieciństwa, albo w ogóle do jakiegoś czasu wybranego przez nas, by móc znów poczuć się tak samo, albo zmienić coś, zrobić coś innego, wypowiedzieć inne słowa. Szkoda, ale może gdyby taka maszyna istniała to nie wiem czy nie była by kłopotem, bo wtedy nie było by związków, wielkich miłości, szkoły i innych marzeń. Niektórzy mogli by wykorzystywać ją do różnych złych celów, więc opuśćmy tą myśl.

   Smaki z dzieciństwa, nie mam tu ma myśli tylko chleba ze śmietaną z grubą warstwą cukru, czy oranżady ze sklepu w szklanej butelce, ale także czas i zajęcia jakie cieszyły każdego dnia.

   Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam rozczochrane włosy, brudne kolana i wielki zapał do wszystkiego, a że jestem "kąpana w gorącej wodzie" to i odwaga mnie nie opuszczała. 
Pamiętam wielkie "zabawisko" na podwórku koło garażu z łóżkiem zrobionym z worka i słomy, z kuchnią z drewien do palenia w piecu, wszelkich kubeczków po jogurtach i starego metalowego czajnika w którym gotowała się na niby woda. 
Najlepiej było bawić się tam w wakacje, kiedy latarnia naprzeciwko mojego domu paliła się i tym samym ja u siebie w "zabawisku" miałam światło. Uwielbiałam tam siedzieć godzinami, gotować, sprzątać i udawać zabawę w dom z kotami. Zawsze towarzyszyły mi koty w życiu, zawsze było ich multum, do tej pory mi to zostało, bo odkąd przeprowadziłam się do Olsztyna w moim mieszkaniu zagościł Stefan. Później moje "zabawisko" przeniosło się na strych, to dopiero był wypas, okna i firanki, dywany, prawdziwa kanapa, oddzielne pokoje - drzwi porobione z zasłon. Dużo ubrań na wieszakach, w które z koleżankami się przebierałyśmy i udawałyśmy że idziemy do opery czy na koncert. Eh co za czasy... 


   W wakacje jeździłam na jagody, codziennie rano albo z kuzynkami albo z Tatą, rowerem o 6 rano do lasu w znajome miejsca gdzie było dużo jagód. Rano robiłam bułki z dżemem i słodką herbatę do plastikowej butelki. Jak jeździłam z Tatą to mogłam liczyć na to, że mi pomoże uzbierać całe wiaderko, zawsze zabierałam ze sobą pięciolirowe wiaderko z miarką (słoik pół litra) i czasem Tata pomagał mi dozbierać jak mi brakowało. 
Zawsze pytałam: "dasz garstkę?"
Z garstki robiły się dwie, a później trzy i tym samym cała miarka była zapełniona. Czasem Tata wołał mnie i mówił, że tu są jagody i tu zbieraj, bo tu są duże i dużo. 
Pamiętam te bułki z dżemem, całe mokre i słodkie, że nie dało się  ich zjeść i te komary co gryzły niemiłosiernie, że trzeba było się smarować olejkiem wanilinowym. 
Jak wracałam do domu, to nie raz miałam wypadek, bo nie trafiłam rowerem w bramę, a że chciałam wjechać z klasą i wiaderkiem na podwórko to nie raz zdarzyło mi się wysypać jagody i trzeba było je wybierać z trawy. Nie dość, że się namęczyłam żeby je uzbierać to jeszcze czasem musiałam je wybierać z trawy. 
Matko ! Postrzelona byłam, nadal jestem. Bułki z jagodami były pyszne, no i zawsze można było je sprzedać i mieć swoje pieniążki. 

   Co innego było z chodzeniem na grzyby, nie lubiłam tego, a jak pomyślałam o maślakach obślizgłych, brr..., ale jak Tata chodził i przynosił "betki" dla mnie to lubiłam je smażyć z solą na blasze od kuchenki. A rosół z "gąsek" pychota. To mogą wiedzieć tylko osoby, które mieszkały na wsi bądź jeździły tam na wakacje. Te smaki można tylko tak poznać. 

   Ostatnio na moim blogu pojawiło się kilka komentarzy, które nie zostały opublikowane. Dotyczyły tego, że nie pochodzę z Olsztyna a z wiochy. Jeżeli już zaczęłam pisać wpis na temat wsi - bo takie są moje wspomnienia. Tak naprawdę jakbym chciała uzmysłowić Pana ANONIMA to ja pochodzę z miasta, bo urodziłam się w Żurominie, zamieszkałam w Sinogórze - wsi, później przeprowadziłam się do Olsztyna, a teraz mieszkam i pracuję w Moorsel - wsi. Więc jeśli komuś tak bardzo zależy to udowodnić i ma coś na celu - to tak jestem z wioski i dobrze mi z tym. Myślę, że miejsce człowieka jest tam gdzie się dobrze czuje.


   Powracając do smaków dzieciństwa to zapadł mi w pamięć chleb ze śmietaną i cukrem, chleb ze smalcem i skrawkami, kasza manna. W zimę zjeżdżanie na worku od nawozu wypchanego sianem, robienie aniołów na śniegu albo ślizganie się na ulicy "na buty".
   Jeżdżenie nad rzekę, albo chodzenie pieszo, to nic że nie umiało się pływać, wszyscy chodzili, więc i ja. Wtedy jeszcze nie miałam komputera ni nawet komórki, więc więcej czasu spędzało się na dworze. 
  "Chodzenie po wiosce" w tą i z powrotem, było wtedy super zajęciem, dziś uważam, że była to strata czasu. Napuszczenie wody do wanny, czekanie na nagrzanie i udawanie, że ma się swój osobisty basen. I te problemy, że masz brudną bluzkę albo krostę na czole. Chciałabym mieć teraz problemy tego pokroju. 


   Dobranocki, tak tak wieczorynki "Gumisie", "Smerfy" albo "Muminki" , a później "Zbuntowany Anioł" i inne telenowele, których tytułów nie pamiętam. 
   I te wszystkie festyny, dyskoteki, wracanie do domu pieszo kilkanaście kilometrów, wycieczki do Mleczówki na kawę do Kasi, na sesje zdjęciowe. A później chodzenie na Lotos na hot-dogi z wszystkimi sosami. Wracam do Polski i muszę to powtórzyć. 
Wszystkie zawody miłosne, rozpacze i chwile szczęścia. 

   "Granie w gumę", jak nie było z kim to zaczepiało się gumę o dwa krzesła i też była zabawa, skakanie na skakance, i te skoki do tyłu ze skrzyżowanymi rękoma. 
     A pamiętam jak mnie pies ugryzł w nogę i wróciłam do domu nic nie mówiąc, chociaż mnie bolało, ale bałam się, że nie pójdę już na dwór. Albo przebita noga szkłem czy gwoździem. Wtedy było to straszne - teraz śmieszne. 
W dzisiejszych czasach jest wychowanie bezstresowe: komputery, laptopy, smartfony i internety :) to chyba z jakiejś reklamy. 

    Powiem Wam, że dzieci mają chyba teraz łatwiej a może trudniej. Niby mają wszystko, ale ja pamiętam swoje dzieciństwo = dwór, rower "zabawisko", zabawa do późna i te komary w lato. Teraz dzieci spędzają czas przed komputerem, bo nawet można kupić czy znaleźć grę "wiejskie życie" to po co wychodzić na dwór ? 
A później jest wielkie zdziwienie, bo dziecko nie wie skąd jest jajko czy mleko, pytane odpowie, że ze sklepu :)

A jakie są Wasze smaki i wspomnienia z dzieciństwa ?

Czekam w komentarzach na opowieści. 

Całuję ! 
do następnego wpisu. 


    




8 komentarzy:

  1. Miałaś dzieciństwo jak ja! U mnie jeszcze był smak zupy szczawiowej, zielonych truskawek i taki charakterystyczny zapach rzeki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zapach rzeki, też doskonale pamiętam i rechotanie żab :)
      Pozdrawiam :)
      i zapraszam !

      Usuń
  2. Z dzieciństwa pamiętam gumy Donald z historyjkami ,które zbierałam i wklejałam do zeszytu :) Pamiętam też żółtą oranżadę w woreczku ze słomką :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    http://krainakobiety.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gumy też pamiętam, a także gumy kulki, i to oszustwo, że każdy kolor ma inny smak :)
      Pozdrawiam :)
      odwiedzam Twój blog i zapraszam do siebie :)

      Usuń
  3. Alu przeniosłaś mnie w krainę dzieciństwa jak cudownie jest powspominać, pomarzyć i przeżyć to jeszcze raz, jednak się nie da , czas płynie nieubłaganie a życie toczy się dalej, jednak wspomnień nikt nam nie zabierze... ja również pamiętam granie w gumę zaczepioną o krzesła, czy granie w klasy na ulicy, podchody. Zabawa w dom jak najbardziej, ja lubiłam też bawić się w lekarza czy sklep. Wszystko było inne. Takie beztroskie. (KAROLINA)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina moja Kochana :) nie mogła się doczekać posta, ale obiecałam, że się pojawi :)
      Zabawa w lekarza ? :) tak ja ćwiczyłam na lalkach :)

      Usuń
  4. Te podrapane kolana, siniaki...zabawa w piaskownicy, a nawet te ognisko rozpalone w środku stodoły :) Ehhh....to były czasy. Dziś dzieci nie maja takiej wyobraźni. Gdy zabraknie prądu choć na chwile to już krzyczą, ze nie ma co robić. A przecież jest tysiące zabaw?! Dzięki którym można mile spędzić czas. Telewizja, komputery, telefony...teraz tylko to rządzi dziecięcym umysłem. Ahhhh...szkoda. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu tak podrapane kolana, a o ognisku w stodole nic nie wspominałaś :)
      Dzieci niestety teraz nie mają tyle wyobraźni co kiedyś :)

      Usuń