niedziela, 8 lutego 2015

Życie w Belgii nie jest takie złe.

Witajcie !

   Dzisiejszy wpis poświęcam życiu w Belgii, wsi Moorsel - przedstawię Wam kilka spostrzeżeń życia tu na obczyźnie daleko od Polski. W gruncie rzeczy nie jest źle, po za tym, że pozostaje mi tęsknota. Nawet powiedziałabym, że życie jest tu prostsze, może wydaje mi się to tylko dlatego, że tak naprawdę ciągle jestem w pracy i nie mam kiedy żyć :)

     Patrząc na ludzi człowiek nie widzi złości, ludzie stoją w kolejkach czasem mega długich, nikt się nie denerwuje, każdy się uśmiecha i jak posłuchasz flamandzkiego to aż uszy "dęba stają", bo "ni w ząb" nie rozumiesz.
Życie zaczyna się po godzinie 13:00 wszędzie w barach, pubach czy knajpach pełno ludzi. Wieczory wyglądają identycznie, człowiek się zastanawia skąd ludzie mają na to pieniądze. U nas w Polsce wyjście do super restauracji może być sfinansowane raz na miesiąc w porywach do dwóch razy na miesiąc.
A tutaj ciągle pełno jest ludzi, a tak naprawdę wiele ludzi jest już w podeszłym wieku, dopiero w tym wieku zaczyna się dla nich życie. W Polsce starsze osoby wolą posiedzieć w domu, babcie porobić na drutach a dziadkowie pooglądać telewizję. A tutaj - NIE!
Panie i Panowie w podeszłym wieku stroją się, przychodzą do restauracji, trzymają się za ręce, są weseli i uśmiechnięci. Dla nich dopiero życie zaczyna się po 60 :)

Sama mieszkam niedaleko Pana, który rano o ósmej wsiada na rower i jedzie do sklepu chociaż ma do niego całkiem niedaleko, myślę że ma koło 60 - 65 lat. Widzę jego okno jak idę do pracy, w okresie świąt Bożego Narodzenia w oknie na stoliku stoi mała choinka i szopka, za to w lecie okno jest otwarte na oścież a miły Pan, który zawsze woła do mnie "Goedemorgen!" siedzi na kanapie i odpoczywa.

    Lubię zimę, bo tak naprawdę jest ciepło a śniegu tyle "co kot napłakał", lato za to upalne. Słońce jest, ale niestety jak pracuje się w budynku nie ma kiedy się opalać. Dlatego też w wolnych chwilach odwiedzam solarium - które opala nie za ciekawie :)

   Dużo ciekawych miejsc można tu zobaczyć, domu są z czerwonej cegły - mieszkam na wiosce, no ale wioska jest rozwinięta do tego stopnia, że nawet banki są, hotele i pralnia. Nie jest to "wiocha zabita dechami", a powiedziałabym, że raczej rozwinięta w porównaniu do polskich wiosek. Jest dużo parków, w jednym parku w Aalst jest wielkie drzewo z smoczkami, gdzie każde małe dziecko może zaczepić swój smoczek, którego już nie używa. Ciekawe, bo później starsze dzieci mogą iść i odszukać swój smoczek z dzieciństwa. 

  W wolnym czasie jadę na używki, gdzie można znaleźć fajne ubrania, sprzęty AGD i rzeczy do domu, często zdarza się, że ludzie pozbywają się rzeczy a kupując dajesz im nowe życie.
Wszędzie jest pełno zieleni, wielkie ogrody z ogromnymi ozdobnymi krzewami i figurami.
Ja mieszkam w mieszkaniu w kamienicy, więc ogrodu nie mam. 


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/07/Sint_Stefanuskerk_-_Moorsel_-_Belgium.jpg

   Dziwnym zjawiskiem jest dla mnie plac zabaw dla dzieci, który wysypany jest kamieniami, nie raz chodziliśmy z Michałem w lato na plac zabaw, jednak zabawa trwała krótko. Ciekawostką jest, że obok placu zabaw a dosłownie "rzut beretem" znajduje się wielki cmentarz. Nie wiem czy jest to fajne dla dzieci, ale mają swoje udziwnienia.

   Znajduje się tu pełno automatów z chlebem i mlekiem, za szybą świeży chleb i maszyna działa jak automat do kawy, może to nic dziwnego, ale dla człowieka który nigdy tu nie był może być ciekawe :)


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/87/Kerkvan_Moorsel_-_Aalst_-_Belgium.jpg

   Są też solaria, które działają na zasadzie włożenia dowodu osobistego, tj. zielonej karty tymczasowego pobytu na terenie Belgii do urządzenia, które skanuje nas i dzięki temu możemy skorzystać z usług opalania - dziwne, i człowiek nie wie jak się zachować, bo nie ma tam nikogo kogo można by było się zapytać o cokolwiek. Na tej samej zasadzie działają też apteki, wykup recept.

   Dla mnie najlepszą opcją jest to, że nie przeliczam sobie pieniędzy na polski nominał, jak widzę coś co kosztuje 1 - 3 euro to myślę sobie, że to 1 - 3 złote, więc czasem jak wracam do domu, myślę sobie ile wydałam i po przeliczeniu na polskie pieniądze wychodzi mi pokaźna suma, ale przecież pracuję, a na zakupy nie jeżdżę często, bo nie zawsze mam na to czas.

    Otóż od poniedziałku idę do szkoły, uczyć się języka niderlandzkiego - zdziwienie, bo tam nikt nie będzie mówił po polsku a nawet nie po angielsku, tylko wszystko będzie się odbywało po niderlandzku. 

Co jeszcze z ciekawostek ?

   Teraz wszyscy przygotowują się na paradę, pod swoim mieszkaniem mam sklep, na wielkim placu ludzie stoją i ćwiczą układ z kijami od szczotek. :) nieco śmiesznie to wygląda, szkoda że nie możecie tego zobaczyć, tak jak pisałam w poprzednim poście zbliża się Carnaval Aalst, jak uda mi się zrobić zdjęcia to po paradzie wstawię tutaj by Wam pokazać, jak faceci przebierają się za kobiety, a niektóre "kobiety" mężczyźni są nawet ładni/ładne, jak ktoś chce to sobie zinterpretować. 

   Szkoła też działa na zasadzie zabawy, dzieci są naprawdę zadowolone, w czwartej klasie zaczynają uczyć się języka francuskiego, więc są przygotowane na świat. Lekcje trwają od 8:30 do 12:05, później jest przerwa na obiad i o 13:30 dzieci wracają do szkoły by zostać tam do 15:30.
Takie przerwy nie tylko są w szkole, ale także przerwę mają banki i urzędy. 

  Młodzi ludzie jak i starsi nie przykuwają uwagi do wyglądu oraz ubrań, są raczej skromnie ubrani a przecież mają tyle świetnych sklepów.  Za to domy są wielkie, piękne i w pełnym przepychu. 

  O autobusach, które działają na machnięcie ręki, wciskaniu przycisku stop jak chce się wysiąść, o tym, że drogi są wąskie, skrzyżowania dziwne. Po za tym życie, jest tu lepsze, bardziej wyluzowane, spokojniejsze. 

   A usługi malowania włosów, robienia paznokci czy strzyżenia są podobne do polskich cen, tylko różnią się euro a nie polskim, więc można sobie to dopuścić i upiększyć się w Polsce.

To było by na tyle ciekawostek, udziwnień i zachwytów nad moim belgijskim życiem w Moorsel. 

Do następnego! Ostatnio mam przypływ weny - co bardzo mnie cieszy. 

3 komentarze:

  1. Alu ciekawa historia, kawałek z Twojego życia, fajnie dowiedzieć się jak żyje się w innym kraju, pisz więcej, uwielbiam Cię czytać ( Karolina)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu ten kraj jest dla ludzi, a nie tak jak w Polsce, że ludzie są dla kraju. Tutaj pracujemy na życie w każdym aspekcie tego slowa, a w Polsce pracujemy, aby jakoś przezyc.Przykre, ale prawdziwe.

    Chyba muszę się udać z mlodym i jego ,,dydakiem'' do tego drzewa smoczkowego;)
    Bardzo fajny post!
    BUZKA. S

    OdpowiedzUsuń